Opowieść o przechodzeniu jesieni w zimę. I o Muminkach...

Spokojne przechodzenie jesieni w zimę wcale nie jest przykrym okresem. Zabezpiecza się wtedy różne rzeczy, gromadzi się i chowa jak największą ilość zapasów. Przyjemnie jest zebrać wszystko, co się ma, tuż przy sobie, możliwie najbliżej, zmagazynować swoje ciepło i myśli i skryć się w głębokiej dziurze, w samiutkim środku, tam gdzie bezpiecznie, gdzie można bronić tego, co ważne i cenne, i swoje własne. A potem niech sobie sztormy, ziąb i ciemności przychodzą, kiedy chcą. Niech tłuką o ściany, szukając po omacku wejścia, i tak go nie znajdą, bo wszystko jest zamknięte, a w środku siedzi ten, kto był przezorny, siedzi i śmieje się, zadowolony z ciepła i samotności.
Opowieść jeszcze jesienna chociaż Zima jak Buka z Muminków nadciąga od strony lasu.

Stojąc w korku w deszczowy jeszcze listopadowy poranek słucham buddyjskiego mnicha Ajahn Brahma, który opowiada o poszukiwaniu szczęścia.

Pewnego pięknego i słonecznego dnia Ajahn spacerował brzegiem oceanu. Lekki wietrzyk. Błoga cisza. Szum oceanu. W zaparkowanym samochodzie zauważył starszego mężczyznę, który czytał gazetę. Mężczyzna ten zapewne czytał o zamachach, głodzie, katastrofach i kryzysach. I dał się im pochłonąć. Z przerażenia wstrzymał oddech. Napiął mięśnie szyi. I barki.
Tak!

Kiedy Tatuś Muminka postanowił wypłynąć w morze to starał się myśleć prosto jak tylko potrafił:
,,...wyspa na morzu, księżyc nad wyspą, księżyc płynie w morzu - czarne, żółte, granatowe...”

Na spacerze z psem, który miał być szybkim i nic nie znaczącym załatwieniem ważnych psich spraw spotkałam starszą panią. Kiedy pieski brykały po polach, ona opowiedziała mi o śwince morskiej. Gucio, który spędził ze swoją panią kilkanaście lat cierpliwie wysłuchiwał wszystkich jej opowieści. I piszczał radośnie kiedy zbliżała się do klatki.

,,Było to w owym czasie, dawno temu, kiedy Tatuś Muminka, nic nie wyjaśniając, opuścił dom i sam nawet nie wiedział, dlaczego musiał tak postąpić.

Nikt się nie niepokoił i to było dobre. Postanowili, że nigdy nie będą się niepokoić o siebie nawzajem; w ten sposób wszyscy mieli czyste sumienie i każdy tyle swobody, na ile to było możliwe.”

(Tą właśnie muminkową opowieść czytałyśmy w zeszłym tygodniu na jodze.)

,,Ale Tatuś słyszał, że Hatifnatowie nigdy się nie kłócą i że są milczkami z usposobienia, a interesuje ich jedno:żeby płynąć dalej, tak daleko, jak to tylko możliwe. Najchętniej aż do horyzontu albo na koniec świata, co przypuszczalnie na jedno wychodzi. Tak przynajmniej twierdzono. Mówiono również, że Hatifnatowie nie myślą o niczym innym jak tylko o samych sobie i że elektryzują się w czasie burzy, jak również, iż są niebezpieczni dla wszystkich, którzy o pewnych porach dnia robią zawsze to samo.”

Zawsze kiedy zima jak Buka z doliny Muminków schodzi z góry za domem to przypominam sobie o swoich Hatifnatach.

Stoją i szeleszczą, patrząc na mnie pustymi i bladymi oczami. Zapalam wtedy świeczkę, otaczam płomień dłońmi i myślę o lecie.

Czytajcie Muminki!

,,Spokojne przechodzenie jesieni w zimę wcale nie jest przykrym okresem. Zabezpiecza się wtedy różne rzeczy, gromadzi się i chowa jak największą ilość zapasów. Przyjemnie jest zebrać wszystko, co się ma, tuż przy sobie, możliwie najbliżej, zmagazynować swoje ciepło i myśli i skryć się w głębokiej dziurze, w samiutkim środku, tam gdzie bezpiecznie, gdzie można bronić tego, co ważne i cenne, i swoje własne. A potem niech sobie sztormy, ziąb i ciemności przychodzą, kiedy chcą. Niech tłuką o ściany, szukając po omacku wejścia, i tak go nie znajdą, bo wszystko jest zamknięte, a w środku siedzi ten, kto był przezorny, siedzi i śmieje się, zadowolony z ciepła i samotności.”

Tove Jansson, Opowiadania z doliny Muminków i Dolina Muminków w Listopadzie. Do słuchania A.B.
Grudzień 2019 r.
Katarzyna Szota-Eksner
Geek Factory